Blog

Sprytne sandacze i nocny zbój na Syrenę shad

Postanowiłem poszukać drapieżników przy zalanej opasce przez którą woda dość intensywnie wlewała się do wiślanej klatki. Przy takich przelewach często lubią polować sandacze, można też liczyć na ładnego suma. Zabrałem ze sobą tylko Syreny shad w największych rozmiarach 10cm i 12cm. Cel - przetestować syrenki na wślanych drapieżnikach i uniknąć przyłowu małych ryb.

 

Nba pierwszy ogień poszła Syrena w kolorze Milicjant 10cm na 10g główce. Wiślane sandacze uwielbiają niebieski kolor. Rzucałem wzdłuż napływu przy zalanej opasce. Kilka puknięć małych boleni powtarzających się w tych samych miejscach - więc nie jest źle :) niestety konkretnego uderzenia nie było. Tak jak przypuszczałem w miarę gdy zpadał zmrok aktywność ryb rosła, Za mną, na odcinku jeszcze nie zalanej opaski, może pół metra od brzegu piękny sandacz zaatakował drobnicę, po kilku minutach widowiskowo powtórzył atak. Więc czai się gdzieś u podstawy opaski na głębokiej wodzie i gdy przy brzegu zgromadzi się drobnica  - atakuje...tylko jak go złowić ???

Sposób jest tylko jeden, zmiana główki na 6g hak 4/0, uzbrojony Milicjant. Rzut pod prąd, kij w górę i prowadzenie gumy ok metra od opaski, więc w rejonie żerowania sandacza. Prowadzenie dość szybkie bo każdy potencjalny zaczep i próba odzyskania przynęty skończy się "podeptaniem" miejscówki. Pierwszy rzut "na pusto", w drugim rzucie  troszkę wolniej poprowadziłem gumę i BUUUUM!! Mocne uderzenie, zacinam i sandacz ucieka z przynętą w nurt a po chwili zaczyna płynąć z nurtem w moim kierunku. Muszę szybko zwijać plecionkę by utrzymać kontakt z rybą i nie dać jej wypiąć się z haka. Po kilku minutach mam go przy brzegu, piekna sztuka ma ok 60cm. Duże kamienie uniemożliwiają wyholowanie na brzeg, więc trzeba go brać ręką. Podbieraka nie używam - daję rybie szansę do końca - i własnie teraz z niej skorzystała. Przy próbie podebrania zluzowałem plecionkę, sandacz odbił w nurt, wypiął się i uciekł :) ...dziś był sprytniejszy a ja chyba zbyt niecierpliwy :)...

Pierwsza porażka, ale łowię dalej - tym bardziej, że ok 50m dalej taka sama sytuacja, kolejny sandacz atakuje drobnicę przy samej opasce. Muszę podejść w górę rzeki by zbliżyć się do miejscówki. Sandacz dalej grasuje więc jest kolejna szansa. Rzut pod prąd, szybkie prowadzenie blisko opaski, byle tylko nie zaczepić i ....nic. Ryba zupełnie nie reaguje na przynętę. Zmieniam za tem na kolorek Ugly Bleak, znów kilka rzutów i tylko jedno delikatne puknięcie. Zmieniam więc na większy kaliber, zakładam Syrene 12cm w kolorze Ugly Bleak. Pierwszy rzut i jest mocne kopnięcie, odjazd i ...luz...co za pech ...kolejny sandacz mnie przechytrzył. 

 

Przełknąłem porażkę i pomału zaczałem schodzić z opaski, gdyż zrobiło się już prawie ciemno, a woda coraz bardziej się podnosiła. Postanowiłem jeszcze obłowić zalaną klatkę przy tamie łączącej opaskę z brzegiem, tym bardziej, że coś pogoniło drobnicę przy przelewie. Pierwszy rzut i delikatne puknięcie niestety nie zacięte. Rzucam ponownie w to samo miejsce. prowadzę wolniej niż poprzednio i delikatne przytrzymanie. Zacinam i już wiem, że mam coś dużego. Tępy zaczep zaczyna odjeżdzać wolno lecz z taką siłą, że hamulec gra coraz głośniej. Nie sposób zatrzymać ryby. Odjechala ok 30 metrów i zaczęła się zabawa, podciąganie i odjazdy. Cały czas trzymała się dna. Już wiem, że to sum i to nie mały. Po około 15 minutach wzajemnego przeciągania się ląduje rybę na brzegu. Piękny ryba, miarka pokazała 155cm, kilka fotek i sum odpływa na swoje żerowiska a ja schodzę po ciemku z tamy cały mokry z wysiłku ale zadowolony i przy okazji jeszcze łapiąc wodę w gumiaki :) 

W wędkarstwie najważniejsze jest by zlokalizować rybe i podać jej przynętę w sposób jak najbardziej zbliżony do naturalnego pokarmu. Syreny shady 10cm i 12cm jako przynęty sprawdziły się idealnie, smakują zarówno sandaczom jak i sumom.

 

<< powrót